20 sierpnia 2016

W odwiedzinach u olifantów. Zoo Planckendael w Mechelen.

Wspominałam już zapewne, że Młody jest wielkim miłośnikiem wszelakich stworzeń. Tutaj na wsi kontaktu ze zwierzętami mu nie brakuje, mimo, że w domu aktualnie nie mamy żadnego stworzenia. Sąsiedzi jednak hodują krowy, konie, kucyki, osiołki, kozy, kury, gęsi, a nawet alpaki i białe kangury. O psach i kotach nawet nie wspominam. Młody systematycznie chodzi z tatą głaskać i podkarmiać chlebem kucyki i koniki u zaprzyjaźnionego farmera. Ma ponadto w domu całą kolekcję pluszowych i plastikowych zwierzaków, którymi się potrafi pięknie bawić. Uwielbia też książki i filmy o zwierzakach. Zresztą nie tylko on, bo i dziewczyny też bardzo chętnie wybierają w bibliotece książki przyrodnicze. Tak więc nie ulega kwestii spornej, że od czasu do czasu wizyta w zoo jest konieczna, bo jednak co zobaczyć na żywo zwierzaka to na żywo. Żadna książka ani film nie odda przecież majestatu ani wielkości  żyraf, lwów, czy olifantów (olifant z nl. słoń).


Jeszcze przed wakacjami padł pomysł, że może by do zoo znowu się wybrać. W zeszłym roku odwiedziliśmy najstarsze belgijskie zoo w Antwerpii. W tym roku myśleliśmy o ponoć najpiękniejszym, czyli Pairi Daiza, ale ostatecznie stanęło na Planckendael, czyli zoo w Mechelen. Powodem były koszty. Do Mechelen po pierwsze mamy blisko, a po drugie ceny są trochę niższe niż w Pairi Daiza, co przy 5 osobach się odczuwa. Tutaj zapłaciliśmy niewiele ponad 100€ za całą rodzinę. Nie powiem, że to grosze, ale nie chodzimy tam co tydzień przecież. Tak czy owak warto od czasu do czasu wybrać się do prawdziwego ogrodu zoologicznego.

Plackendael jest bardzo ładnym ogrodem, o wiele ładniejszym - przynajmniej naszym zdaniem - niż w Antwepii. Na terenie ogrodu jest kilka superowych placów zabaw i temu podobnych atrakcji dla dzieci małych i większych, są różne jadłodajnie, budki z lodami, no i oczywiści sklepiki z pamiątkami. Są też interesujące dekoracje, przy których sobie można robić zdjęcia. Można tam spędzić na prawdę bardzo fajną niedzielę. Zoo ma też duży fajny parking, z którego 2 do ogrodu jest rzut beretem. Tyle, że lepiej przyjechać rano zaraz po otwarciu zoo, tak jak my zrobiliśmy, bo ludzi tam sporo i koło południa może być problem z zaparkowaniem.





olifanty ;-)

interesujące dekoracje


bociany czarnodziobe







nasz przewodnik :-)
Mapa zoo jest przygotowana z myślą o dzieciach, czyli z rysunkami zwierząt. 
Młody śledził na bieżąco i komentował, u jakich zwierząt już byliśmy, a do jakich jeszcze pójdziemy. Był tylko problem z pingwinami, bo jakoś nie po drodze były i nie doszliśmy do nich, a byliśmy już głodni jak wilki  i zmęczeni łażeniem bez przystanku. Dziewczyny powiedziały, że już dalej nie idą. Młody jednak widział, na mapie pingwiny, których nie odwiedziliśmy. Cóż począć, trzeba było pocyganić. ...No bo teraz lato, gorąco, to pewnie pingwinów nie ma, bo źle by się czuły w taki upał, prawda? Pingwiny zobaczymy następnym razem :-) 



wigwam czarownika :-)





świetna zabawa dla młodzieży






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pisz śmiało. Podpisz się jednak, gdy komentujesz z anonima